Ludzie dzielą się na tych, co mają porządek w mieszkaniu i na tych co go miewają z rzadka. Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy.Bo gdy już nawet przez kilka godzin polatam na szmacie (przeważnie jak zaanonsują się goście) to za dwa dni (maksymalnie jak dobrze pójdzie) znowu jest to samo. Wydaje mi się,że ja mam po prostu za dużo rzeczy i nikt włącznie ze mną nie odkłada ich na miejsce. W ogóle te modne książki o minimalizmie i posprzątaniu siebie poprzez posprzątanie gratów w mieszkaniu mnie nie dotyczą. Właściwie nawet jakbym miała mieszkanie dwukrotnie większe to i tak by było zagracone.
Podziwiam ludzi, którzy kładą tapety, wieszają obrazki, kupują mebelki i każą dzieciom ich broń Boże nie dotykać. Moja kanapa po pięciu latach wygląda jakby miała 25 a bieli na ścianach próżno szukać za różnego rodzaju malunkami kredkami, farbkami, ostatnio szminką :) i pieczątkami... No cóż mieszkanie jest do mieszkania.
Ale mam takie marzenie: wstaję rano i mam elegancko wysprzątany dom.
Napadło mnie, gdy wstałam rano i zobaczyłam to: