środa, 25 października 2017

Porządek

Ludzie dzielą się na tych, co mają porządek w mieszkaniu i na tych co go miewają z rzadka. Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy.Bo gdy już nawet przez kilka godzin polatam na szmacie (przeważnie jak zaanonsują się goście)  to za dwa dni (maksymalnie jak dobrze pójdzie) znowu jest to samo. Wydaje mi się,że ja mam po prostu za dużo rzeczy i nikt włącznie ze mną nie odkłada ich na miejsce. W ogóle te modne książki o minimalizmie i posprzątaniu siebie poprzez posprzątanie gratów w mieszkaniu mnie nie dotyczą. Właściwie  nawet jakbym miała mieszkanie dwukrotnie większe to i tak by było zagracone.
Podziwiam ludzi, którzy kładą tapety, wieszają obrazki, kupują mebelki i każą dzieciom ich broń Boże nie dotykać. Moja kanapa po pięciu latach wygląda jakby miała 25 a bieli na ścianach próżno szukać za różnego rodzaju malunkami kredkami, farbkami, ostatnio szminką :) i pieczątkami... No cóż mieszkanie jest do mieszkania.
Ale mam takie marzenie: wstaję rano i mam elegancko wysprzątany dom. 
Napadło mnie, gdy wstałam rano i zobaczyłam to: 




wtorek, 24 października 2017

Co tu robić jesienią?

Śniło mi się dziś, że miałam włosy. Długie, za łopatki w jakimś dziwnym ciemnym kolorze i się czesałam. A właściwie próbowałam się czesać przed lusterkiem, bo jak przeczesywałam włosy w inną stronę to pod spodem były łyse placki. Dziwny ten sen był, zwłaszcza, że włosami a raczej ich brakiem to już się nie przejmuje, przyzwyczaiłam się do widoku w lustrze i tego, że nie trzeba ich czesać, teraz jest zimno więc zakładam czapkę i fru... Natomiast gdy w międzyczasie mi odrosły i oglądałam zdjęcia siebie łysej to był dopiero dziwny widok. Kiedyś Ignaś w przedszkolu miał narysować mamę i narysował mnie z bardzo krótkimi ciemnymi włosami to moja pierwsza myśl była dlaczego? nie długie blond?:)
W ogóle jakieś imprezy mi się śnią u   rodziców z dawno niewidzianymi krewnymi i tym podobne bzdury. Natomiast w realu w czwartek  byłam na badaniu tomografem i chyba się przejmuję wynikami. Mają być za ok.  tydzień. Z jednej strony wiem ,że teraz już ode mnie nic nie zależy ale jednak człowiek się przejmuje i tyle. No bo jeszcze nie skończyłam leczenia i naprawdę chciałabym chwilę (dłuższą) spokoju.

piątek, 20 października 2017

Chemioterapia nr 5

Muszę wyjaśnić,iż post jest sprzed tygodnia, ale że wyjechałam to nie zobaczyłam, że się nie opublikował, więc nieco opóźniony ale zawsze...


Tak, tak w końcu ją dostałam wczoraj. Ta była z niezłymi przebojami. Pierwszy raz miałam odroczoną ze względu na niski poziom białych krwinek i neutrofili. Miała być odroczona o tydzień na piątek. Ale w czwartek przy okazji innych badań zrobiłam sobie też morfologię i się przeraziłam bo moje neutrofile nie dość że przez tydzień nie wzrosły to jeszcze zmalały do poziomu lekko ponad 1000,  a żeby dostać chemię muszę mieć 1500. Z malutką nadzieją pojechałam więc w piątek do szpitala i pobrałam krew. Dowiedziałam się też,  że  przed pobraniem należy zjeść porządne śniadanie, poruszać się i jak ktoś pali to zapalić fajkę. Wszystko po to, że część neutrofili jest osadzona na ściankach i zlatują do krwi gdy coś się dzieje czyli np zjemy. Lepiej późno niż później... Jakież było moje zdumienie, gdy się dowiedziałam że krwinki wzrosły do 1480 czyli byłam na granicy. Ale, że w sobotę z rana wylatywałam na weekend z koleżankami lekarka nie była przekonana, czy mi podać czy nie. Zarzio (nivestim) poprzednio nie zadziałał więc postanowiła zdać się na los. Jak w szpitalnej aptece będzie longuex (odpowiednik neulasty) to mi wpuści a jak nie to nie. Ostatecznie wtedy nie dostałam, dostałam wczoraj w takich oto pustych okolicznościach



i nawet się cieszę bo wyjazd był przedni. Takie oderwanie się od rzeczywistości. Co prawda jak jedzie 5 lasek o dość silnej osobowości, które na co dzień  nie przebywają ze sobą 24 godziny na dobę to muszą być starcia (choć wiadomo, że lepiej by było jakby ich nie było;), ale i na tym polu nie było źle. Poza tym najadłam się świeżych ryb, popiłam białego winka, nawdychałam morskiego powietrza bo byliśmy w Bari i łapnęłam witaminę D bo było słońce i cieplutko.


czwartek, 5 października 2017

Jakoś leci

Zrobiłam sobie dzisiaj badania krwi. Prywatnie żeby wiedzieć co tam z moimi białymi krwinkami i jakie są szanse na chemie w piątek. Opröcz tego postanowiłam przebadać inne składniki pomijane przez onkologów czyli m.in. cynk i selen. Naczytałam siē trochę i prawdē powiedziawszy to nawet mam je w szafce jako suplementy bo siostra przysyła mi takie rzeczy zapobiegawczo ale nawet ich nie otworzyłam. O tyle o ile jeśli jeszcze oliwę różnego rodzaju zuzyje to tabletki leżä. Okazjonalnie jak sobie przypomnē łykam wit. D z k2 mk7  (też od siostry). No więc sobie zbadam i dam znać co i jak.
 Po drugie to nawet jak dostanę chemie to chyba skłaniam się ku podröży. Dwa dni jeszcze czuję się w miarę poza tym zapłaciłam już za bilet i będę musiała oddać za nocleg. Szkoda mi trochę bo miało być cudnie. Wiem że jak laski będą winkowac od rana a ja będę tylko patrzeć to troche słabo ale co zrobić. Chcialam napisac ze pierwszy raz bezalkoholowo na wyjeździe ale to nieprawda bo w pierwszej ciäży też trochē podröżowałam więc da siē przeżyć😤 ponieważ teraz czuję się ok to latam i zalatwiam różne zaległe rzeczy. Poza tym odkryłam media społecznościowe i tak się zastanawiam dlaczego przez tyle lat nie było mnie na fb?😉 a dziś w Warszawie leje i leje...

niedziela, 1 października 2017

Małe duże rozczarowanie chemii brak

Jak w tytule niestety okazało siē że w ostatni piätek moje ciało powiedziało dość i chemii nie dostałam. Mam za mało neutrofili. Podają od 1500 ja mam 1200😐😐😐 rozczarowanie o tyle że przełożona na za tydzień a ja na sobotē mam wykupiony bilet do Bari bo chciałam z dziewczynami zrobić babski wyjazd na kilka dni. No i kicha na całego... pierwsze przesunięcie na 20  kursöw i to akurat teraz

Co dalej

Wszystko dobrze, wyniki badań w normie, nie znaleziono raka!