Znowu
tu jestem - w punkcie wyjścia. Strasznie nie chciałam tu
przyjeżdrzać . Nie mam na tyle cywilnej odwagi, żeby zrezygnować
z chemii. Naprawdę. Wiem, że statystyczne działanie to jest od 2,5
do 4 % w zależności od źródeł i naprawdę bardzo ale to bardzo
nie chcę się truć kolejne pół roku. Nawet teraz jak sobie
pomyślę łzy mi napływają do oczu. Ale cóż mam zrobić? Jest
jakieś inne wyjście?
Z
tą chemią było inaczej. Lekarz mówi – badania kliniczne proszę
poszukać na własna rękę. W Szczecinie były i się skończyły.
Poza tym są w Polsce przy pierwszym leczeniu albo przy przerzutach
odległych ale przy mojej wznowie miejscowej brak. Wszyscy mówią że
nie ma w Polsce i w Europie a do Stanów daleko poza tym wymogi na
stronie clicicaltrials.gov i budżet który by pociągnęły a
którego nie mam, przerażają. Więc jak nie to standardowa chemia.
Na
początku miał być docetaxel z endoxanem ale przy okazji szukania
badań i konsultacji okazało się , że przecież wcześniej miałam
podobny zestaw i nie zadziałał (4xAC, 12xPaclitaxel) a są badania
które mówią o tym, że na mutantki działa cisplatyna. A ponieważ
jeszcze ponoć nie jestem na tym etapie, w ramach kompromisu zostanie
mi wpuszczony docetaxel z carboplatyną. W sześciu cyklach co trzy
tygodnie.
Jejku
jak bardzo tego nie chcę masakra. Strach ma wielkie oczy, potem się
człowiek przyzwyczaja. Siedzę teraz na fotelu do chemii bo w
Magodencie na Fieldorfa pustki wszyscy się przeprowadzili na
Szamocką. Byłam trzecia do izby
przyjęć. Rok temu standardem było
dwugodzinne czekanie na izbie i brak krzeseł w korytarzu potem
zatory na chemii. A tu luzik. I mam blisko to był jednak dobry
wybór:) I mam nową lekarkę, której nie widziałam na oczy. Dr
I. mówił że miła i sympatyczna, chociaż potem sprawdziłam i
opinie na necie ma takie sobie , ale wiadomo że jak jest dobrze to
ludzie przeważnie nie piszą.
Tak
więc siedzę i czekam i piszę. Będę relacjonować na bieżąco co
i jak.
Właśnie
dostałam uspokajacz. Afodam? Przyda się coby nie:) Pielęgniarka
też jest miła.
Natomiast
wyniki badania PET-CT miały być do wczoraj i jeszcze nie ma bo nikt
nie dzwonił. Tego też się boję. Strasznie się boję ale mój
wrodzony optymizm jeszcze przeważa, że wszystko będzie w porządku.
Jakbym chciała takie zdanie: nie uwidoczniono zmian meta. Albo inne
podobne, bo nie wiem jak piszą. Proszę, proszę…
premedykacja:
dexaven
ranigast clemastin optilyte coś jeszcze przeciwwymiotne w zastrzyku.
Leci carboplatyna 900 mg potem docetaxel 140 mg i znów optylite
była
lekarka wydaje się, że sympatyczna kobieta chocież powiedziała,
że mi raczej w międzyczasie jajników nie usuną w trakcie chemii
tylko po bo wyniki mogą być złe. I nie daje mi zastrzyków na
białe krwinki (neulasty ponoć nie podają już bo droga) więc za
tydzień mam mieć morfologię kontrolną i jak coś to dostanę
kilka ale po nich mogą boleć kości a szpik lepiej jak się sam
regeneruje. Kości i tak mnie bolą a właściwie kręgosłup bo mam
zwyrodnienia i początki osteoporozy a co jakiś czas dysk wylatuje i
uciska na nerwy i wtedy leżę i biorę zastrzyki jak ledwo chodzę.
Gdyż ponoć neulasta jest obecnie nierufundowana jeden zastrzyk
działa długo ale kosztuje dwa tysiące zł ponad i trzeba
sprowadzać do apteki. I ta pani jako jedyna z onkologów sprawdziła
mi cycki i mówi, że doktor się postarał. Więc ja jej mówię, że
to nie doktor C tylko doktor M te cycki robił a z blizną po
limfadektomii teraz się postarał bo ostatnio spartolił
I
właśnie zadzwonili, że są wyniki PET do odbioru. Marcin pojedzie
odbierze. Błagam Cię Boże czy inna Siło niech na razie będzie
spokój.
Leci
carboplatyna. Bez rewelacji właściwie to nie czuję. Przyjechał
Marcin przywiózł kanapkę i kawę z subwaya to sobie podjadłam:)
sterydy mam w kroplówce. Nie wiem dlaczego ale jak je dostawałam w
kroplówce to było ok a jak w zastrzyku domięśniowo to takiego
powera dostawałam że jadłam trzy obiady a rano spać nie mogłam,
raz od piątej rano wysprzątałam całe mieszkanie.
Carboplatyna
jest rozpisaną na godzinę a docetaxel na trzy więc trochę to
potrwa.
A
do domu dostanę receptę na atossę – przeciw rzyganiu bo emendu
ponoć nie przepisują bo jest pełnopłatny
Marcin
pojechał po wyniki a ja siedzę pod kroplówką i czekam. Chyba się
już za bardzo nie denerwuję. Albo to ja albo tabletka działa.
Robię sobie same pozytywne projekcje. Jak znam Marcina to odbierze i
nie przeczyta, nie będę dzwonić, sam tu przyjedzie.
Marcin
dzwonił. Coś tam mi ponoć poopisywali, trochę się świecę ale
wnioski: bez ewidentnych zmian wznowy raka piersi!! yupi!!!!!!!! jak
przywiezie pokażę lekarce i załączę do tego postu.
Od
razu lepiej mi chemia leci
czyli
wzloty i upadki raz na wozie raz pod wozem i tak w kółko
Mama przyjechała dzieci
przypilnować ponieważ są małe ( Adka niecałe trzy lata, Ignaś
4,5) to mają dużo energii a ja nie wiem jak się będę czuła a w
soboty nie ma przedszkola. Potem je zabierze na tydzień, chociaż
szczerze nie wiem czy to dobry pomysł bo jak mam za dużo wolnego
czasu to wariuję a z dziećmi czas szybko leci zwłaszcza że
jesteśmy dość aktywni a teraz nie pracuję więc czasu mam co
niemiara na głupoty. Raz ich też nie było przy czerwonej to była
najgorsza chemia ever spędzona przy telewizorze i na dodatek z
marcinem się wtedy pokłóciłam. Tzn. psychicznie bo fizycznie
najgorsza była inna, która miałam z okresem oraz infekcją wtedy
przez kilka dni z łóżka się ruszyć nie mogłam. Dosłownie.
LeCi
docetaxel. Jeszcze z dwie godziny a a jest 16.25 przyjechał Marcin
pierwszy raz jest ze mną na chemii, siedzi i się nudzi chyba
następnym razem to sobie film zapuszczę i tyle. Generalnie nie jest
źle. Nie jestem idiotką, wiem, że to od razu nie działa tylko z
opóźnieniem.
Lekarka
powiedziała, że może tez będzie dobrze i się regenerować będę
tak jak po najgorszych czyli antracyklinach czułam się dobrze, a ja
powiedziałam, że mam nadzieję , że nie. Nie wiem czy istnieje
jakaś zależność, ale poprzednią chemię przeszłam jak burza z
małym załamaniem przy pctx ale wiadomo 12 tygodni to długo i
teraz dupa więc może jak będę się gorzej czuła to mój rak też
i zadziała w końcu. Moja mama się strasznie męczyła po chęmii
ale naprawdę okropnie nic jeść nie mogła ledwo przełykała jeden
jogurt medyczny na dzień już dosłownie do granic absurdu ale teraz
jest spokój tfu tfu już piąty roczek mija. Więc nie wiem jak to
jest, jak ktoś to czyta to niech da znać jak wasze
doświadczenia???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz