czwartek, 13 lipca 2017

Chemia daje mi w kość



Jest czwartek, prawie tydzień po chemioterapii i nie jest dobrze. Dwa dni było w porządku, spałam, jadłam, piłam(herbaty ziołowe) i przyjmowałam gości:) Na takim powiedziałabym umiarkowanym kacu.   W poniedziałek rano zaczęło się od torsji więc szybko sięgnęłam po atossę. Teoretycznie powinna powodować zatwardzenie a ja od dwóch dni (a właściwie nocy) mam biegunkę. Bo też i głupia jestem, nie powiem. przyszła koleżanka z marcinem zamówili sushi to zjadłam ze trzy kawałki bo tak mi się chciało jak oni jedli -a w nocy masakra. Wczoraj natomiast zechciało mi się wędzonego łososia i w nocy powtórka z rozrywki. Dziś od rana zjadłam pół bułki z olejem lnianym i herbatę miętową. I słaba jestem, mam siłę tylko na krótki spacer. Trzy dni spędziłam przed telewizorem. Rzygam już netfliksem. Długo to bladztwo trzyma i dziwne, że działa z opóźnionym zapłonem dopiero na trzeci dzień. 

Ponieważ nie dostałam z automatu zastrzyków na białe krwinki to jutro mam iść zbadać krew, więc jak będzie źle to pewnie dostane kroplówkę z elektrolitami, które na pewno się przydadzą po tym co ze mnie wyleciało. A w sobotę jedziemy po dzieci, przy okazji zaliczymy NOC KUPAŁY w Dubiczach jak nie będzie padało, bo tam często pada a po powrocie będę już miała zajęte ranki i wieczory:))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co dalej

Wszystko dobrze, wyniki badań w normie, nie znaleziono raka!