piątek, 7 lipca 2017

Chemioterapia 1



Znowu tu jestem - w punkcie wyjścia. Strasznie nie chciałam tu przyjeżdrzać . Nie mam na tyle cywilnej odwagi, żeby zrezygnować z chemii. Naprawdę. Wiem, że statystyczne działanie to jest od 2,5 do 4 % w zależności od źródeł i naprawdę bardzo ale to bardzo nie chcę się truć kolejne pół roku. Nawet teraz jak sobie pomyślę łzy mi napływają do oczu. Ale cóż mam zrobić? Jest jakieś inne wyjście?
Z tą chemią było inaczej. Lekarz mówi – badania kliniczne proszę poszukać na własna rękę. W Szczecinie były i się skończyły. Poza tym są w Polsce przy pierwszym leczeniu albo przy przerzutach odległych ale przy mojej wznowie miejscowej brak. Wszyscy mówią że nie ma w Polsce i w Europie a do Stanów daleko poza tym wymogi na stronie clicicaltrials.gov i budżet który by pociągnęły a którego nie mam, przerażają. Więc jak nie to standardowa chemia.
Na początku miał być docetaxel z endoxanem ale przy okazji szukania badań i konsultacji okazało się , że przecież wcześniej miałam podobny zestaw i nie zadziałał (4xAC, 12xPaclitaxel) a są badania które mówią o tym, że na mutantki działa cisplatyna. A ponieważ jeszcze ponoć nie jestem na tym etapie, w ramach kompromisu zostanie mi wpuszczony docetaxel z carboplatyną. W sześciu cyklach co trzy tygodnie.
Jejku jak bardzo tego nie chcę masakra. Strach ma wielkie oczy, potem się człowiek przyzwyczaja. Siedzę teraz na fotelu do chemii bo w Magodencie na Fieldorfa pustki wszyscy się przeprowadzili na Szamocką. Byłam trzecia do izby
przyjęć. Rok temu standardem było dwugodzinne czekanie na izbie i brak krzeseł w korytarzu potem zatory na chemii. A tu luzik. I mam blisko to był jednak dobry wybór:) I mam nową lekarkę, której nie widziałam na oczy. Dr I. mówił że miła i sympatyczna, chociaż potem sprawdziłam i opinie na necie ma takie sobie , ale wiadomo że jak jest dobrze to ludzie przeważnie nie piszą.
Tak więc siedzę i czekam i piszę. Będę relacjonować na bieżąco co i jak.
Właśnie dostałam uspokajacz. Afodam? Przyda się coby nie:) Pielęgniarka też jest miła.

Natomiast wyniki badania PET-CT miały być do wczoraj i jeszcze nie ma bo nikt nie dzwonił. Tego też się boję. Strasznie się boję ale mój wrodzony optymizm jeszcze przeważa, że wszystko będzie w porządku. Jakbym chciała takie zdanie: nie uwidoczniono zmian meta. Albo inne podobne, bo nie wiem jak piszą. Proszę, proszę…

premedykacja:
dexaven ranigast clemastin optilyte coś jeszcze przeciwwymiotne w zastrzyku. Leci carboplatyna 900 mg potem docetaxel 140 mg i znów optylite

była lekarka wydaje się, że sympatyczna kobieta chocież powiedziała, że mi raczej w międzyczasie jajników nie usuną w trakcie chemii tylko po bo wyniki mogą być złe. I nie daje mi zastrzyków na białe krwinki (neulasty ponoć nie podają już bo droga) więc za tydzień mam mieć morfologię kontrolną i jak coś to dostanę kilka ale po nich mogą boleć kości a szpik lepiej jak się sam regeneruje. Kości i tak mnie bolą a właściwie kręgosłup bo mam zwyrodnienia i początki osteoporozy a co jakiś czas dysk wylatuje i uciska na nerwy i wtedy leżę i biorę zastrzyki jak ledwo chodzę. Gdyż ponoć neulasta jest obecnie nierufundowana jeden zastrzyk działa długo ale kosztuje dwa tysiące zł ponad i trzeba sprowadzać do apteki. I ta pani jako jedyna z onkologów sprawdziła mi cycki i mówi, że doktor się postarał. Więc ja jej mówię, że to nie doktor C tylko doktor M te cycki robił a z blizną po limfadektomii teraz się postarał bo ostatnio spartolił

I właśnie zadzwonili, że są wyniki PET do odbioru. Marcin pojedzie odbierze. Błagam Cię Boże czy inna Siło niech na razie będzie spokój.

Leci carboplatyna. Bez rewelacji właściwie to nie czuję. Przyjechał Marcin przywiózł kanapkę i kawę z subwaya to sobie podjadłam:) sterydy mam w kroplówce. Nie wiem dlaczego ale jak je dostawałam w kroplówce to było ok a jak w zastrzyku domięśniowo to takiego powera dostawałam że jadłam trzy obiady a rano spać nie mogłam, raz od piątej rano wysprzątałam całe mieszkanie.
Carboplatyna jest rozpisaną na godzinę a docetaxel na trzy więc trochę to potrwa.

A do domu dostanę receptę na atossę – przeciw rzyganiu bo emendu ponoć nie przepisują bo jest pełnopłatny

Marcin pojechał po wyniki a ja siedzę pod kroplówką i czekam. Chyba się już za bardzo nie denerwuję. Albo to ja albo tabletka działa. Robię sobie same pozytywne projekcje. Jak znam Marcina to odbierze i nie przeczyta, nie będę dzwonić, sam tu przyjedzie.

Marcin dzwonił. Coś tam mi ponoć poopisywali, trochę się świecę ale wnioski: bez ewidentnych zmian wznowy raka piersi!! yupi!!!!!!!! jak przywiezie pokażę lekarce i załączę do tego postu.
Od razu lepiej mi chemia leci

czyli wzloty i upadki raz na wozie raz pod wozem i tak w kółko
Mama przyjechała dzieci przypilnować ponieważ są małe ( Adka niecałe trzy lata, Ignaś 4,5) to mają dużo energii a ja nie wiem jak się będę czuła a w soboty nie ma przedszkola. Potem je zabierze na tydzień, chociaż szczerze nie wiem czy to dobry pomysł bo jak mam za dużo wolnego czasu to wariuję a z dziećmi czas szybko leci zwłaszcza że jesteśmy dość aktywni a teraz nie pracuję więc czasu mam co niemiara na głupoty. Raz ich też nie było przy czerwonej to była najgorsza chemia ever spędzona przy telewizorze i na dodatek z marcinem się wtedy pokłóciłam. Tzn. psychicznie bo fizycznie najgorsza była inna, która miałam z okresem oraz infekcją wtedy przez kilka dni z łóżka się ruszyć nie mogłam. Dosłownie.

LeCi docetaxel. Jeszcze z dwie godziny a a jest 16.25 przyjechał Marcin pierwszy raz jest ze mną na chemii, siedzi i się nudzi chyba następnym razem to sobie film zapuszczę i tyle. Generalnie nie jest źle. Nie jestem idiotką, wiem, że to od razu nie działa tylko z opóźnieniem.


Lekarka powiedziała, że może tez będzie dobrze i się regenerować będę tak jak po najgorszych czyli antracyklinach czułam się dobrze, a ja powiedziałam, że mam nadzieję , że nie. Nie wiem czy istnieje jakaś zależność, ale poprzednią chemię przeszłam jak burza z małym załamaniem przy pctx ale wiadomo 12 tygodni to długo i teraz dupa więc może jak będę się gorzej czuła to mój rak też i zadziała w końcu. Moja mama się strasznie męczyła po chęmii ale naprawdę okropnie nic jeść nie mogła ledwo przełykała jeden jogurt medyczny na dzień już dosłownie do granic absurdu ale teraz jest spokój tfu tfu już piąty roczek mija. Więc nie wiem jak to jest, jak ktoś to czyta to niech da znać jak wasze doświadczenia???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co dalej

Wszystko dobrze, wyniki badań w normie, nie znaleziono raka!