środa, 19 lipca 2017

Szpitalne klimaty

Szpitalne klimaty

Nie pisałam trochę, bo mnie nie było na łączach, wylądowałam w szpitalu.
W piątek miałam kontrolne badania krwi. I chyba coś czułam, że będzie nie tak bo strasznie się denerwowałam. Wyżyłam się też na Marcinie zupełnie nieadekwatnie do sytuacji, sorry:)
Potem wróciłam do domu i tak mi się przeciągnęło ze 3 godziny, nie chciało mi się tam wracać, ale myślę jadę. Samochodem, tak jak stałam. Znalazłam lekarkę, która była na zastępstwie i mówię, że było uzgodnione, że robię dzisiaj kontrolnie krew i do niej mam przyjść. Ta patrzy nie ma badań dzwoni do laboratorium - czekają na markery, ale w sumie po co mi teraz markery, a reszta?
powinna być w systemie, wiec sprawdza i mówi : " o nie Pani dziś zostaje na oddziale" więc ja na to " o nie bo jutro jadę po dzieci" no i jak się rozdarła
, że jak dzieci chcę zobaczyć  jeszcze kiedykolwiek  to mam się kłaść na łóżko itd. Poza tym to dzwonią do niej z laboratorium z pierdołami a z tym nie zadzwonili i że dobrze, ze przyszłam, bo mogłam paść pod drzewem. Pojechała trochę, ale co tam. Więc poszłam jak stałam przez izbę przyjęć na oddział onkologii. dostałam łóżko w pokoju czteroosobowym dostawkę przy ścianie (a właściwie przy oknie bez żaluzji z widokiem na ostrobramską. W pokoju łazienka z prysznicem, tylko lampek brak, ale do rzeczy...
Białe krwinki mi poleciały na łeb na szyję, więc przy braku odporności to cud, ze się niczym nie zaraziłam. Przez przypadek bo dzieci były na wiosce, a ja się fatalnie czułam  byłam strasznie słaba więc prawie z domu nie wychodziłam, na dodatek miałam biegunkę.
Jak potem poczytałam na forum amazonki mądre głowy to powinnam była dostać przy chemii od razu neulaste albo filgrastim na pobudzenie białych krwinek a nie słuchać lekarki, która mi sprzedała gadkę pt. lepiej jest jak szpik się sam regeneruje... No cóż, Polak mądry po szkodzie i tak o to spędziłam kilka dni w szpitalu z czego dawali mi jedynie nivestim (zarzio)48ml 5 zastrzyków i nawadniacze: glukozę, chlorek sodu i optylite raz dziennie zestawik kroplówek.
Miałam często gości, więc czas mi minął szybko a na noc brałam estazolam to szłam spać. Na trzeci dzień dostałam okropnych drgawek chyba nigdy takich nie miałam wpuścili mi przeciwgorączkowy w kroplówce i pomogło. chociaż się trochę przeraziłam, pielęgniarka wcale (ale opieka to już jest temat na kolejny post) Jakkolwiek przez te zastrzyki czuje się kiepsko. Łamie mnie w kościach, łeb mi napieprza i nie mam siły jestem zmęczona. Wypuścili mnie, nadal mam poniżej normy ale już nie jest tragicznie, więc wypoczywam w domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co dalej

Wszystko dobrze, wyniki badań w normie, nie znaleziono raka!