Pomyślałam, że czas na dawkę optymizmu. Opowiem wam autentyczną historię o tym, jak umysł wygrywa nad ciałem.
Za
pierwszym razem przy pobycie szpitalnym zapamiętałam moją sąsiadkę
od łóżka po mastektomii lat 82 która bardzo się przejmowała
brakiem cyca a raczej tym, że jej koleżanki to zauważą bo to
przecież widać a potem przez dwie godziny nawijała o swoim ogródku
na działce co tam posadzi i jak go pielęgnuje.
Potem chodząc na oddział chemioterapii dziwiłam się, że sędziwi ludzie też brali chemię, przecież już swoje przeżyli, odhodowali dzieci i nie ma gwarancji czy ta wyniszczająca chemioterapia przedłuży im życie i na ile czasu a każdy wie że komfort życia na pewno obniży
która już nie raz mówiła że chce
umrzeć trafiła do szpitala w stanie ciężkim. Właściwie bardzo
ciężkim. Powikłania po operacji plus po antybiotyku z powodu
uporczywego kaszlu. niewydolność serca i niewydolność płuc. Nie
mogła jeść bo rzygała była tam półtorej miesiąca przez cały
czas nie wstawała a jak chcieli ją przenieść na inne łóżko to
jej stanęło serce. I pomimo że jest osobą niezwykle wierzącą to
księdza nie chciała. Nawet lekarz prowadzący nie wierzył że z
tego wyjdzie.
A
tu minęło parę tygodni babcia wyszła ze szpitala, sama je,
chodzi!!! a ostatnio nawet poszła pielić ogródek. Bo ten ogródek
to jej sens życiu nadaje
Można?
Można!! nie dopuszcza do siebie że jej stan jest ciężki. Potęgo
umysłu po raz kolejny działa:)
O tak, potęga umysłu działa cuda :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog
OdpowiedzUsuńDziękuję. Niezmiernie mi miło że ktoś to w ogóle czyta
UsuńDziękuję. Niezmiernie mi miło że ktoś to w ogóle czyta
Usuń