wtorek, 29 sierpnia 2017

Cycuchy


Mam siusiaka - powiedział dwuletnia Adusia
Nie masz. Siusiaki mają chłopcy. Ignaś ma siusiaka.
Tak. Ada ma pupkę. Ada jak będzie duża będzie miała cycuchy. Jak mamusia. - powiedziała Adusia i pobiegła się bawić

W ogóle temat siusiaków jest dość ulubiony wśród dzieci.
A ja od czasu operacji jakoś nie mogę przed nimi chodzić nago chociaż wcześniej nie miałam z tym problemu, bo uważam to za naturalne. Ale ja w ogóle mam problemy z zaakceptowaniem swojego ciała po operacji, chociaż umówmy się nigdy nie wyglądałam jak modelka,  a rozmiar 38 raczej mi nie grozi.. 
Długo nie mogłam się patrzeć na blizny i ekspandery i jak wytłumaczyć dzieciom, że to co ma mama w pachwinach to są brodawki które zazwyczaj są na cyckach (aby je zatrzymać przeszczepiono mi je do pachwin żeby przeżyły z zamiarem przeszczepienia spowrotem po zakończeniu napełniania ekspanderów). Więc od tej pory widzą mnie tylko w ubraniu a przynajmniej w majtkach i staniku.
 I jak to już napisałam to zdałam sobie sprawę że ten problem tkwi tylko w mojej głowie bo dzieci pewnie by to przyjęły jak leci z dobrodziejstwem inwentarza. Jak to dobrze czasami zrobić sobie psychoanalizę:)

Mam tylko nadzieję, że Adusia jednak nie będzie miała piersi jak mamusia, że jakimś przeszczęśliwym zrządzeniem losu dostała geny po Marcinie a nie moją mutację i to cholerstwo jej nie dopadnie, proszę...


czwartek, 24 sierpnia 2017

KAŻDY CHCE ŻYĆ BEZ WZGLĘDU NA WIEK



Pomyślałam, że czas na dawkę optymizmu. Opowiem wam autentyczną historię o tym, jak umysł wygrywa nad ciałem.

Za pierwszym razem przy pobycie szpitalnym zapamiętałam moją sąsiadkę od łóżka po mastektomii lat 82 która bardzo się przejmowała brakiem cyca a raczej tym, że jej koleżanki to zauważą bo to przecież widać a potem przez dwie godziny nawijała o swoim ogródku na działce co tam posadzi i jak go pielęgnuje.

Potem chodząc na oddział chemioterapii dziwiłam się, że sędziwi ludzie też brali chemię, przecież już swoje przeżyli, odhodowali dzieci i nie ma gwarancji czy ta wyniszczająca chemioterapia przedłuży im życie i na ile czasu a każdy wie że komfort życia na pewno obniży

Aż tu moja rodzona babcia lat 87

wtorek, 22 sierpnia 2017

Nadzieja


Ludzie to są jednak pojebani. Dziś byłam mimowolnym świadkiem rozmowy.
Kobieta poinformowała drugą, że ma przerzuty na kościach i wątrobie ale „ będzie dobrze” „bo co ma nie być”.
Ta druga, skądinąd obca ,nie wiedziała co odpowiedzieć. Bo mając do wyboru kilka scenariuszy co
 masz powiedzieć? : Dobrze już nie będzie, proszę się szykować na koniec, który nadejdzie prędzej lub później ,owszem jest jakaś nikła szansa, iż wynajdą jakieś ultranowoczesne lekarstwo na raka ale zanim je zarejestrują to i tak umrzesz. Skąd ta nadzieja, że będzie dobrze, niby dlaczego ma być.?! Skąd to głupie myślenie, że nawet jak choruję na raka i mam przerzuty to jest ok bo to inni umierają na raka, mnie to nie dotyczy i dotyczyć nie będzie.. no skąd? Powiedzcie mi.


Co najlepsze to tez jestem taka pojebana, że pomimo iż czasami mam wyłamy w moim optymizmie to generalnie wydaje mi się, że się wyleczę, że będzie dobrze.

Chemia nr 3


Jak się czuję po chemii? - pytają. Nie wiem jak mam to opisać, myślę, że ciężko jest wytłumaczyć komuś kto tego nie przeżył. Tuż po podaniu skołowana, rozbita tak jakby trochę na kacu, niby coś się dzieje dookoła mnie ale to do mnie nie dochodzi. Mam przytępione zmysły, chcę się położyć i żeby wszyscy mi najlepiej dali święty spokój.
I dzisiaj właśnie leci chemia nr 3. Wszystko jakoś tak sprawnie poszło, że leci już docetaxel a jest dopiero za 15 min. trzecia.

W międzyczasie mojego niepisania wydarzyło się dużo fajnych i niefajnych rzeczy, które opiszę w następnym wpisie.

Wpis z piątku , jakoś tak nie było okazji... w sobotę byliśmy z dziećmi u znajomych, w niedzielę lał deszcz przespałam cały wieczór, wczorajszy dzień praktycznie przeleżałam przed telewizorem z serialem Suits (który daleko odbiega od rzeczywistości), dziś trochę lepiej, ugotowałam zupę z buraków i spaghettti z cukinii i  to moja cała aktywność na dziś.

czwartek, 3 sierpnia 2017

Wspomnień czar



Co Panią tu sprowadza? - zapytał chirurg
Robił mi Pan operację więc zapewne wyniki histopatologiczne - odpowiedziałam
Ach tak, dobrze spójrzmy
No więc Pani wyniki są złe nawet bardzo złe
Co to znaczy Panie Doktorze? Jakie są rokowania?
Jeszcze gorsze. Pani rak jest trójujemny co oznacza że nie ma Pani jak zabezpieczyć na przyszłość. Czeka Panią najgorsza najbardziej agresywna chemia. Wg statystyk- chociaż nie śledziłem ostatnio- ma Pani jakieś 50 proc szans na wyzdrowienie.
A co z węzłami (bo chociaż na rodzajach raka się wtedy nie znałam to już oczami wyobraźni widziałam przerzuty)
aaa wycięliśmy cztery węzły i wartownik czysty. Cztery czyste. To dobrze. To dobra wiadomość wśród innych bardzo niekorzystnych rokowań

W gabinecie się jeszcze trzymałam, jak wyszłam to mi nerwy puściły poryczałam się jak bóbr a wcześniej jakaś obca zupełnie laska która wyglądała na wredną pobiegła za mną na korytarzu i mnie przytuliła z radą, że na wyniki lepiej przychodzić z kimś.
Tylko że ja jak zwykle wierzyłam, że będzie dobrze i nie sądziłam że ten pełen empatii lekarz w taki sposób wyłoży mi kawę na ławę.
Wieczorem wypiłam chyba ze dwie butelki wina i sobie popłakałam.
I chociaż noc była kiepska to następnego dnia już było lepiej. Później przeszłam półroczną chemię i mastektomię już bez łez. Moja koleżanka twierdzi że ja nie dopuszczam do siebie myśli że jestem chora. Ale z drugiej strony może to jest mój sposób i jest mi tak lepiej? Mam do tego prawo. Potęga umysłu górą!!!


Co dalej

Wszystko dobrze, wyniki badań w normie, nie znaleziono raka!